środa, 27 marca 2013
Because love is the best thing i can give you.Rozdział trzydziesty piąty
Z perspektywy Yuny
Taemin już wyszedł ze szpitala. Wszystko się powoli zaczyna układać. Znów jesteśmy razem i jest nam razem dobrze z Onew tez sobie wszystko wyjaśniliśmy i jest ok.W domu obecnie jest bardzo miła atmosfera.A ja właśnie wychodzę odwiedzić moich rodziców bo już wrócili z tej swoje służbowej wycieczki.
-Ej idziesz teraz do rodziców- spytała mnie Tea
-tak a co?
-To poczekaj chwile wyjdziemy razem to ja tez odwiedzę rodziców
-Uuu a co się stało ze idziesz do nich z własnej woli?
-Wcale nie z własnej mama kazała mi przyjść bo ma jakąś ważna sprawę- powiedziała oburzona Tea
Z perspektywy Lee Tea Ki
- Haloo ! Jest tu ktoś?- wydarłam mordę z nadzieją że ktoś mi odpowie.
Z góry zbiegła moja matka z ojcem. Przywitałam się z nimi i weszliśmy do salonu. Siedzieliśmy w ciszy jakieś 3 minuty.
- Musimy z tobą pogadać - rzucił nagle ojciec
- Słucham ? - spytałam biorąc łyk gorącej herbaty
- Chodzi o to, że .. - zaczęła matka
- Rozwodzimy się - dokończył tata
- Że co słucham ? - wydukałam krztusząc się
-Bierzemy rozwód. Po prostu to uczucie minęło - powiedział tata sięgając po swój kubek z kawą
- Więc kto się wyprowadza ty czy mama ?
- Ty z mamą .
- Co ?! - wydarłam się - chyba ci sie coś pomyliło, ja zostaje w Korei a wy róbcie co chcecie
- Lecisz z mamą do Japonii
-Chyba cie pojebało
- Tea wyrażaj się ! - wtrąciła matka
- Zamknij się kurwa ! nie z tobą gadam, jasne ? - zaczęłam coraz bardziej chamsko się wyrażać
- Bez dyskusji - powiedział ojciec - lecisz z matką do Japonii, tam masz rodzinę
- Tutaj mam przyjaciół i chłopaka ! - wykrzyczałam ze łzami w oczach
-Tam też sobie znajdziesz
- Nie mam ochoty z wami gadać - powiedziałam wstając
- Gdzie idziesz ? - spytała mama ze smutkiem w oczach
- Nie ważne, nara - odparłam wychodząc z domu i trzaskając drzwiami
Pobiegłam w stronę parku cały czas płacząc. Nie mam zamiaru lecieć do jakiejś tam Japonii , co ja tam będę robić ? Usiadłam pod jakimś drzewem chowając twarz w dłonie. Przecież muszę coś zrobić, rozwód niech sobie biorą ale ja mam w Korei swoje prywatne życie. Nie mogą tego zmienić jakimś głupim rozwodem do cholery jasnej. Wyciągłam z kieszenie telefon i słuchawki. Puściłam sobie jakiś smutny kawałek.' nie chce mi się żyć ' powiedziałam w myślach do siebie. Mijały minuty które bardzo mi się dłużyły. Zdawało mi się że siedzę dobre 3 godziny pod tym drzewem a w rzeczywistości było to 7 minut. Było mi tak cholernie źle, chciałam sobie jakoś ulżyć. Wstałam i poszłam do jakiegoś sklepu po żyletkę. Schowałam ją do kieszeni i ruszyłam w stronę domu, nie tego gdzie teraz kłócą się rodzice, tego to nawet domem nie mogę nazwać. Mój dom jest tam gdzie Minho i moi przyjaciele. Tam zamieszkam puki co, zresztą mieszkam już u nich bardzo długo, rodzice się zgodzili więc czemu teraz miałabym stąd wyjeżdżać ?
Weszłam do środka. Jak zwykle w kuchni siedziało stado moich kochanych baranów....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz