Hej, pojechaliśmy na zakupy. Wrócimy po południu żeby zawieść Cię do szpitala. Minho kazał mi napisać, że Ci coś kupi :*.
Hmm Minho mi coś kupi. Już się boje to może być coś zboczonego. Jednak wolałbym żeby kupił mi czekoladę ;). Zrobiłem sobie kanapki i usiadłem przed telewizorem. Przesiedziałem tak około trzech godzin. Około 13.00 usłyszałem trzaskanie drzwi od samochodu. Usiadłem przodem do drzwi i czekałem aż wejdą chłopcy. Ale niestety. W drzwiach moją mamę.
-Cześć, Temin'ku dawno się nie widzieliśmy. Stęskniłeś się za mamą? Na pewno.
-Tak nawet bardzo.- powiedziałem zawiedziony.
Co zrobiłem, że aż ona musiała tu przyjechać. Minho pewnie będzie kazał mi z nią o nas porozmawiać. Nie chce. Co ona sobie pomyśli? Nawet nie chce wiedzieć.
-Co będziemy robić? Widzę, że chłopców nie ma.- spytała.
-Nie wiem jak ty, ale ja będę oglądał.
-Choć posprzątamy trochę w domu.
-Nie.
-Nie bądź dla mnie taki nie miły. Jestem twoją matką.
-Tak ale-e ... przyjechałaś w nie odpowiednim momencie.- powiedziałem i z puściłem głowę.
-Czemu?
-Bo ... Minho jest chory.
-Pomogę wam go wyleczyć.
-Nie. Po prostu jedź do domu.
-Nie. Dopiero przyjechałam.
W tym samym momencie weszli chłopcy. Raper wyglądał tak jak zawsze, musiałem coś wymyślić.
-Widzisz. Minho jest chory.- powiedziałem do mamy.
Mój kolega patrzył się na mnie ze zdziwioną miną. Kiwnąłem głową w stronę mamy i domyślił się o co mi chodzi.
-Tak chory, chyba na głowę.- wyrwał Onew.
-Taemin powiedział, że Minho jest chory.
-Wcale nie.
Onew zepsuł mój cudny plan, który powoli zaczynał się układać. Po 15 minutach mama przestała mi prawić kazanie o tym, że nie wolno kłamać. Poszedłem do siebie i zastanawiałem się za ile ona stąd pojedzie. O 14.00 zszedłem na dół. Pomyślałem, że powiem mojej mamie o mnie i raperze. Na kanapie siedział mój brat cioteczny. O nie. Teraz na pewno jej nie powiem. Co on sobie pomyśli.
-Minho. Musimy pogadać.- krzyknąłem i zobaczyłem jak jego głowa wychyla się z za ściany.
Pokazałem palcem schody. Poszliśmy na górę. Zamknąłem pokój.
-Powiedz swojej mamie.- zaczął.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo... bo... mój brat.
-Wstydzisz się mnie?
-Nie o to chodzi Minho.
-To o co?- zapytał.
Nie dostał odpowiedzi, bo jej nie znałem. Odepchnął mnie od drzwi, wyszedł i trzasną nimi. Osunąłem się po ścianie, zasłoniłem twarz. I płakałem. Miałem nadzieje, że on tu przyjdzie, przytuli mnie i powie, że się nie gniewa. To było nie realne.
Co zrobiłem, że aż ona musiała tu przyjechać. Minho pewnie będzie kazał mi z nią o nas porozmawiać. Nie chce. Co ona sobie pomyśli? Nawet nie chce wiedzieć.
-Co będziemy robić? Widzę, że chłopców nie ma.- spytała.
-Nie wiem jak ty, ale ja będę oglądał.
-Choć posprzątamy trochę w domu.
-Nie.
-Nie bądź dla mnie taki nie miły. Jestem twoją matką.
-Tak ale-e ... przyjechałaś w nie odpowiednim momencie.- powiedziałem i z puściłem głowę.
-Czemu?
-Bo ... Minho jest chory.
-Pomogę wam go wyleczyć.
-Nie. Po prostu jedź do domu.
-Nie. Dopiero przyjechałam.
W tym samym momencie weszli chłopcy. Raper wyglądał tak jak zawsze, musiałem coś wymyślić.
-Widzisz. Minho jest chory.- powiedziałem do mamy.
Mój kolega patrzył się na mnie ze zdziwioną miną. Kiwnąłem głową w stronę mamy i domyślił się o co mi chodzi.
-Tak chory, chyba na głowę.- wyrwał Onew.
-Taemin powiedział, że Minho jest chory.
-Wcale nie.
Onew zepsuł mój cudny plan, który powoli zaczynał się układać. Po 15 minutach mama przestała mi prawić kazanie o tym, że nie wolno kłamać. Poszedłem do siebie i zastanawiałem się za ile ona stąd pojedzie. O 14.00 zszedłem na dół. Pomyślałem, że powiem mojej mamie o mnie i raperze. Na kanapie siedział mój brat cioteczny. O nie. Teraz na pewno jej nie powiem. Co on sobie pomyśli.
-Minho. Musimy pogadać.- krzyknąłem i zobaczyłem jak jego głowa wychyla się z za ściany.
Pokazałem palcem schody. Poszliśmy na górę. Zamknąłem pokój.
-Powiedz swojej mamie.- zaczął.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo... bo... mój brat.
-Wstydzisz się mnie?
-Nie o to chodzi Minho.
-To o co?- zapytał.
Nie dostał odpowiedzi, bo jej nie znałem. Odepchnął mnie od drzwi, wyszedł i trzasną nimi. Osunąłem się po ścianie, zasłoniłem twarz. I płakałem. Miałem nadzieje, że on tu przyjdzie, przytuli mnie i powie, że się nie gniewa. To było nie realne.